
Tan naprawdę wcale nie Święto Uchwalenia Konstytucji 3-go Maja było inspiracją do powstania tego deseru, ale bardzo przyziemna potrzeba podojadania resztek z lodówki ;)
Po malibu (na które przepis wkleję już niedługo, jak tylko alkohol się trochę przegryzie i będę mogła go spróbować) zostały mi 2 puszki mleka skondensowanego i musiałam je jakoś wykorzystać. Dla przełamania smaku dodałam jogurt naturalny, do tego tylko żelatyna i gotowe do rozlania w foremki. Zagłębienia w foremkach muffinkowych wyłożyłam folią spożywczą, wlałam masę i wstawiłam do lodówki. Z zamrażarki wyjęłam zamrożone w poprzednim sezonie truskawki i maliny, przecież już wkrótce będą świeże - trzeba podojadać i zrobić miejsce na tegoroczne :) Zrobiłam dwa sosy- miksując rozmrożone owoce z niewielką ilością cukru.
Bardzo smakują mnie i rodzynkowi, natomiast małe babeczki wzgardziły białym deserem, wylizując za to sos truskawkowy i prosząc o dokładkę deseru, uściślając, żeby przypadkiem w dokładce nie znalazł się deser główny :))) Z biało-czerwonego wybrały samą czerwień :)
Deser biało-czerwony
1 puszka mleka zagęszczonego niesłodzonego,
1 puszka mleka zagęszczonego słodzonego,
1 jogurt naturalny,
1,5 łyżki żelatyny w proszku,
Na sos:
truskawki/ maliny
cukier
Żelatynę zalać odrobiną zimnej wody. Gdy napęcznieje, rozpuścić ją nad gazem (nie dopuścić do zagotowania) lub w mikrofalówce (dosłownie chwilę). Jogurt i oba mleka wymieszać, wlać wystudzoną żelatynę i przelać do foremek.
Truskawki lub maliny zmiksować z cukrem i polać gotowy deser.