20 lut 2009

Pączki - śmierdziączki


Wczoraj był tłusty czwartek.
Jak obyczaj każe stary, w przeddzień, czyli na środę zaplanowałam smażenie pączków. Od kilku lat mam znakomity przepis na pączki z forum cincin http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=3805. Z niego korzystam, kiedy przychodzi tłusty czwartek.
Wracając z pracy i z przedszkola z dziećmi zrobiłam sobie w głowie szybki przegląd lodówki i szafek z myślą dokupienia tego, czego mi do pączków brakuje.
No, nie jest źle. Nie mam tylko tłuszczu do smażenia. Zawsze smażę na Plancie, bo zapach stopionego smalcu nie należy wg mnie do najprzyjemniejszych. Nie lubię i już.
A tu nigdzie w pobliżu nie ma Planty! Ściemnia się. Nie mam czasu, a jeszcze mąż narzeka coraz bardziej na ból zęba i w dodatku twierdzi, ze bez dentysty jednak nie da rady! Musi go naprawdę boleć ;)
No, trudno, nie tracę czasu, kupuję to co jest do smażenia pączków, czyli smalec...

W domu- mąż zwija się z bólu. Umawiam go dentysty- za dwie godziny może przyjść.
Wstawiam pranie i zabieram się do pączków. Pączki wyrabia się długo, żeby były najlepsze. Zwykle trochę miętoszą ciasto dziewczynki, ale teraz nie chcą. Dobiegają mnie głosy z pokoju, w którym się bawią. Lenka opowiada bajkę. Wsłuchuję się.
"... ale dziewczynka nie chce być beznadziejna. Więc dziewczynka pyta mamy: Mamo, czy chcesz być beznadziejną mamą? -Nie, nie chcę, odpowiada mama. Więc pyta tatę: Tato, a czy Ty chcesz być beznadziejnym tatą? -Oh, no (tu wkrada się angielski), nie chcę być beznadziejnym tatą. Więc dziewczynka pyta kota: Bonzo, czy chcesz być beznadziejny? ...."
O rany, beznadziejna bajka :)

Daję dzieciom kolację i wyganiam męża do dentysty. Ciasto sobie rośnie w ciepłej kuchni. Zwykle włączam najmniejszy palnik gazu na najmniejszy ogień i niedaleko stawiam miskę z rosnącym ciastem.
Za niecałą godzinę wyrosło i przykleiło się do ściereczki. Czas nadziewać pączki. Wyciągam z szafki dżem, który robiłam w wakacje z truskawek, malin i czerwonych porzeczek. Będzie dobry. Kiedy nadziewam pączki, wraca mąż. Zadowolony, bo działa znieczulenie, więc nie boli. Założona jest trucizna i kłania się leczenie kanałowe. Zabiera dziewczynki do mycia, a ja zaczynam smażyć. Kurczę, jak ten smalec śmierdzi! Ninka przychodzi do kuchni, trochę się krzywi. "Mamo co tu tak czuć?" "To smalec, skarbie. Będę na nim smażyć pączki". Ustalamy razem nazwę dla naszych pączków: pączki-śmierdziączki ;))) Dziewczynki uciekają do łóżek, zamykają drzwi (bo zapach), tatuś czyta przed snem.
A ja przy tych śmierdziączkach... Eeeee, w zasadzie można się szybko przyzwyczaić. Wącham upieczone pączki- ładnie, pączkowo pachną. Wyszło 44 pączki (chyba na cześć B. Obamy ;) ). Niedużych, takich o 1/3 mniejszych od kupnych. I co najważniejsze- w usmażonych wcale smalcu nie czuć.

W tłustoczwartkowy poranek dziewczynki z apetytem zjadają siedem (!) pączków-śmierdziączków! :) A my z mężem bierzemy sobie słuszną porcję do pracy.
Ninka chce, żeby codziennie był tłusty czwartek :)

Pączki
+moje modyfikacje

60 dag mąki (u mnie to jest 3,5 szklanki),
12 1/2 dag masła,
5 dag świeżych drożdży,
1 szklanka ciepłego mleka,
6 dag cukru,
8 dużych żółtek,
2 całe jajka,
otarta skórka z jednej cytryny( ja często daję 1 - 2 łyżki soku z cytryny),
kieliszek araku lub kilka kropel olejku arakowego (daję kieliszek spirytusu),
konfitura z róży do nadziania lub inny gęsty dżem,
tłuszcz do smażenia.

Mąkę przesiać. Masło, żółtka, jaja i cukier utrzeć na puszystą masę. Drożdże rozpuścić w mleku z łyżeczką cukru, pozostawić do wyrośnięcia - do drożdży można dodać łyżkę maki. Wszystkie składniki dodać do mąki i wyrabiać około 1 godziny (w tym sekret dobrych pączków). Ciasto będzie bardzo wolne. Zostawić do wyrośnięcia - około jednej godziny, aż podwoi objętość. Nabierać ciasto łyżka stołową, maczaną w oleju. Formować płaskie placuszki, nadziewać konfiturą, zlepiać i układać na deseczce posypanej mąką, albo posmarowanej olejem - przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia. Tłuszcz rozgrzać w szerokim rondlu do temperatury 180 st.C na małym ogniu. Smażyć pączki aż będą złociste, przewracając w połowie smażenia. Smażyć maksymalnie 3 pączki jednocześnie, przy dodaniu większej ilości paczków temperatura tłuszczu nagle się obniży i pączki zaczną wchłaniać tłuszcz.

2 komentarze:

aklat pisze...

Wspaniała opowieść, na pączka bym się skusiła, ale takiego smażonego na Plancie :)
Pozdrawiam serdecznie

LeNinka pisze...

Aklat, dziękuję Ci serdecznie :) Te smalcowe nie odbiegają aż tak bardzo smakiem od plantowych, ale zapach podczas smażenia- brrrr ;)